Be yourself i wszystkie inne kłamstwa wpajane społeczeństwu

Zaufałam komuś z sekretem.
Zaufałam komuś z sekretem dziesięć minut temu.
Zaufałam chyba złej osobie.
Zaufałam mówiąc jej prawdę zamiast kłamstwa.
Całe życie naginam rzeczywistość, do moich własnych potrzeb. Powodem praktycznie zawsze jest strach przed opinią innych i strach przed odrzuceniem. Kto by przypuszczał, że to akurat jest moim największym strachem skoro praktycznie całe liceum byłam osądzana i odrzucana przez kolejne grupy ludzi.
Żyłam z tym strachem każdego dnia, ponieważ mówie dużo. Nie mam blokad, nie uważam moich słów za złe, gdy są prawdziwe, a więc narażam się na największą krytykę.

( I JUŻ! )

Skoro odtrącali mnie za prawdę zaczęłam kłamać? To nie było do końca tak. Kłamałam dużo, często i gdy kłamałam nikt nie był w stanie zauważyć kłamstw. Nawet jeśli by chciał to nigdy nie mówiłam nie prawdy na tak ważne tematy, aby komukolwiek zależało na dowiedzeniu się prawdziwego przebiegu historii.

I wtedy poszłam do liceum.

Zaczęłam słuchać jak i mówić całkowitą prawdę i spotkałam się z odrzuceniem już na obozie integracyjnym, gdy to dosłownie chłopak z którym się nie lubiłam wyrzucił mnie z mojego domku. Pamiętam jak uśmiechnęłam się, próbując udawać, że mi nie zależy i wyszłam.
Tego wieczora nie poszłam też na dyskotekę, ponieważ nie chciałam tam być i siedziałam w toalecie rozmawiając na skype z osobami, które na prawdę mnie ceniły (Patrząc na to teraz, w sumie nie wiem czy to była prawda.).
Szczerze? Nie bolało mnie to wtedy, nie boli mnie to teraz, ale różnica jest taka, że dzisiaj jestem bardzo zła.
Zła na świat, że gdy w gimnazjum byłam cichą osobą, byłam prawie nikim. Nie odzywałam się i nie miałam zdania, byłam nazywana kujonem mając średnią 4.5,  a gdy przychodził problem uciekałam od niego kłamstwem i wtedy odrzucano mnie z grupy. Zmieniłam to w liceum i zaczęłam "być sobą", tą osobą, którą zaczęłam chować kilka lat temu i tą osobą, którą moja siostra i przyjaciółka kocha najbardziej. Chyba nie musze znowu pisać co się stało? Scena z obozu integracyjnego to ładnie podsumowywuje. Byłam brana za "debilkę", ponieważ się uśmiechałam i śmiałam mając gdzieś innych, a raczej udając, że mam ich gdzieś. Myślałam, że wtedy na początku liceum byłam 100% sobą. Nie mieszanką 80% mnie, a 20% oczekiwań innych. Byłam całkowicie tym kim miałam być i mimo wszystko byłam bardzo szczęśliwa w tym momencie.
Niestety człowiek nie jest jak perpetum mobile, nie ma nieskończonej energii i momentami się wyczerpuje. Ja straciłam siłę, aby nie przejmować się innymi i słuchac krytyki, po prostu już nie moglam i nie moge do dzisiaj. Tak panicznie boje się odrzucenia, że obecnie na studiach nie szukam znajomych, aby nie miał mnie kto odrzucić. To jest chore, ale ja nie sprawiłam, że tak jest...

Społeczeństwo na każdym kroku wrzuca nam pierdolone obrazki typu "be yoursefl, everyone else is already taken", ale myślę w tej chwili, że nie mam jednej definicji siebie. Siedząc cicho w ławce w gimnazjum też byłam "sobą", byłam sobą w tym momencie życia. W liceum także byłam "sobą" degenerowaną przez sytuacje, miejsce i uczucia "sobą", ale czy "będąc sobą" całe życie i będąc zawsze odrzucaną, byłam na prawdę kimkolwiek zbliżonym do prawdziwej siebie?
Pytanie tak skompilowane i zagmatwane, że mam ochotę się poddać, jednak chce zaznaczyć, że moja odpowiedź brzmi "nie".
Według mnie nigdy nie byłam "sobą", ponieważ zawsze powstrzymywały mnie reakcje ludzi, albo walka z ich myślami. Nigdy nie powinnam była się nimi przejmować i tak bardzo zazdroszczę ludziom, który szczerze je odrzucają, ale ja nawet nie słuchając ich poświęcam swoją uwagę na ignorowanie ich. (Czy to jeszcze ma sens?)

Wierze, że gdy wyjadę stąd i odetnę się od wszystkich to będę prawdziwa? Jest to pytanie, ponieważ sama je sobie właśnie zadaję.
Tyle lat, praktycznie całe życie, moje istnienie w jakimkolwiek społeczeństwie było degenerowane przez innych. Czy uciekając będe w stanie być wreszcie sobą? Czy wtedy moje zachowanie nie będzie degenerowane przez moje doświadczenia? I czy gdy coś jest degenerowane (ile powtórzeń ;) ) całe życie, nie staje się "tobą"? Czy my kiedykolwiek jesteśmy [chyba wiesz co tu wstawić] ;)


PS. A co do sekretu...
Prawda jest trudna i sprawia, że ktoś dostaje narzędzie aby nas zranić. Ta osoba może mnie wyśmiać i nie zdaje sobie sprawy, że w tej chwili nie umiem być sobą przy niej, ponieważ ta "broń" mnie śmiertelnie przeraża. Nie ufam na tyle ludziom, ale to jest fakt.

PS. Takiego braku... wszystkiego dawno nie widziałam, ale to czuje o 1;58 11 października. Tak popłynęły moje mysli, gdy chciałam napisać, że panicznie boje się mówić prawdę.

Komentarze

  1. Bo pacznie boję się mówić prawdę.
    Ludzię boją się prawdy.
    Ja się boję prawdy.
    Bo jak zaufam i powiem, ta osoba bardziej boi się mnie od prawdy.
    Więc boję się mówić prawdy.
    Bo człowiek z prawdą odejdzie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty