'Cause we were good kids.

Wczoraj wyszłam do pracy godzine wczesniej. Stwierdziłam, że zachaczę o kilka miejsc, napie się ulubionej herbaty w Stabrucks i ogólnie wystawie się na działanie krakowskiego smogu.
Ten mały, niepozorny, krótki jesienny spacer zmienił się własnie w moje rozmyślanie o moim dzieciństwie. A zapoczątkował je kasztan.

Nigdy nie byłam fanką tego. że ludzie zamiast chodząc ścieżkami po parku wybierają którszą drogę i niszczą trawe. Szczególnie po tym jak wczoraj jedna z moich znajomych zwróciła mi na to uwagę.
Idąc krakowskimi plantami minęłam kilka takich miejsc, ale uparcie szłam chodnikiem starając się egzekwować od siebie to co chce od innych.
Jednak jakoś nie czułam żadnej różnicy, a tym bardziej nie widziałam już w tym sensu. Scieżki są wydeptane, trawa zniszczona, a ja jakoś nie przeżywam wielkiego katharsis będąc "obrońcą uciemiężonych" - jak to Paulina miała mnie w zwyczaju zwać.
Na ostatniej prostej jednak skręciłam i wyszłam na udeptaną ścieżkę. I znowu nie czułam nic, ponieważ jest to jednak z tak przyziemnych rzeczy na które nikt nie zwraca uwagi, że nawet ja nie mogę się przyczepić do faktu, że to nasz mózg wybiera najkrótszą drogę. Ten cały opis sytuacji i moich rozważań, jednak pojawił się tu nie bez powodu.

Tutaj jestem. Na małej dróżce w środku krakowskich plant, wyłożonej kasztanami. Kasztanami. Pięknymi kasztanami, które leżą nie tknięte, często jeszcze w swoich zielonych kolczastych skorupkach.
(Tutaj, aż się prosi wspomnieć, że jestem dzieckiem. Bliżej mi do dwudziestki, ale wewnatrz wciąż czuje sie jak pięciolatka. Pielęgnuje to uczucie, ponieważ dzieci to jedyne istoty na tyle odważne, aby kwestionować otaczającą nas rzeczywistość. )
Wracając do temau. Zaczęłam zbierać kasztany, zachwycona tym jak wiele ich tu jest. Jak byłam mała i szlam z moją siostrą do parku zazwyczaj była o nie jedna wielka walka. Jak trafiłeś za późno zostawało ich mało i na dodatek te najbrzydsze i najstarsze. (Nie ma problemu zawsze przygarnę niechciane kasztany, ale no) I trafiło do mnie, że to nie jest cud, że te kasztany tu leżą. To nie jest jakiś najszczęśliwczy dzień mojego życia i nie jestem farciarą, ponieważ nikt ich nie znalazł. Nie. Po prostu dzieci w większości już może nie zbierają kasztanów. Dzieci już za często nie wychodzą do parku, a jak już napewno nie to jest ich celem.
Gdy byłam dzieckiem, byłam cały czas na polu, przypominam sobie nawet jak miałam złamaną rękę i poszłam z tatą zbierać kasztany. Może to wspomnienie sprawia, że tak mi na nich zależy.
Te dzieci nie mają tego wspomnienia. Ich rodzice są zapracowani, a one same bardziej zafascynowane ekranami, niż światem zewnętrznym.

Przykro mi, że z tego świata polowi ulatują takie małe rzeczy, które chcąc nie chcąc kiedyś tworzyły cały mój świat.
Przykro mi, że ludzie mają co raz to mniej czasu na zatrzymanie się i robienie małych dziecinnych rzeczy.
Przykro mi, że nie mają czasu ani chęci pokazać dzieciom jak wspaniałe są te małe rzeczy. Ponieważ w koncu mamy XXI wiek. Teraz liczy się obojętność na takie "głupoty".
Obiecuje sobie w każdym razie, że moje dzieci będą zbierały kasztany i będą pamiętały te małe "głupoty" na całe życie. :)

Komentarze

  1. Chyba twój opis mnie zaczarował... Eh.I pomyśleć,że te ekraniki miały nam pomóc. Ludzie robią zbyt wiele zabijaczy czasu. Ja jestem dużo młodsza od ciebie,ale też jeszcze zbierałam kasztany.Przeraża mnie widok ośmiolatków ,piszących na telefonie i siedząc obok rówieśników.Mimo,że sama dużo spędzam czasu przy telefonie,to jedyne źródło kontaktu z moimi przyjaciółmi oddalonymi o tysiąc kilometrów....

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Luna.
    Przez ten wpis sama mi przypomniałaś że zazwyczaj też zwracam na takie rzeczy uwagę. Ale zawsze jest coś ważniejszego. Na przykład jest taki instagram który trzeba sprawdzać nawet nie że Wiem że coś tam jest po prostu to taki odruch i nic nie mogę na to poradzić. A dzieci, to śmieszne ale też to zauważyłam. Szłam to było chyba niedawno... I wszędzie leżały podeptane kasztany i zastanawiałam się dlaczego ich nikt nie zbiera. Podniosłam jeden i wsadziłam do plecaka. Jeszcze teraz tam leży.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty